41.Louis cz. II
Rodzina, choć wyrządziłam im wiele zła, pomogła mi odbudować stare, dobre życie. Pospłacali moje długi, pomogli finansowo oraz psychicznie.
Po kilku tygodniach, postanowiłam znaleźć pracę. W gazecie znalazłam ogłoszenie. Idąc na rozmowę, w głębi duszy cieszyłam się, stawiałam kolejny krok w dobrą stronę. Przed spotkaniem postanowiłam pójćś jeszcze do kawiarni wziąść kawę na wynos. Wchodząc ktoś na mnie wpadł.
Ja: Fuck-krzyknełam.-Mógłbyś uważać jak chodzisz!
Ch: Przepraszam, nie chciałem-zaczoł mnie przepraszać.
Ja: Nie no, tylko nie to!-krzyknełam zauważając że na mojej białej bluzce jest brązowa plama.
Ch: Przepraszam, naprawdę nie chciałem. Mogę ci to jakoś wynagrodzić?
Ja: Tak, odczep się odemnie!
Ch: Chodziło mi o coś innego... Ja zapłacę, za pozbycie się tej plamy.
Ja: Dzięki, ale dam sobie radę- odwróciłam się na pięcie i wyszłam z lokalu. Zerknełam na zegarek, nie miałam czasu wrócić do domu i się przebrać. Cóż, musiałam iść na spotkanie w poplamionej bluzce.
Ch: Jestem Louis, a ty?-chłopak stanął przed tobą i wyciągnął w twoją stronę rękę. Spojrzałaś na chłopaka i powiedziałam:
Ja: Czy ty jesteś głuchy? Nie rozumiesz, jak ktoś mówi, żebyś się odczepił!
Lo: Chciałem być miły
Ja: O jeżeli nadal chcesz nim być, to daj mi w końcu święty spokój!
Zostawiłam go na ulicy i szybkim krokiem skierowałam się do wejścia metra. O 10 byłam już na miejscu, usiadłam w małym pokoiku, w którym pachniało... kwieciście. To było dziwne, bo w pomieszczeniu nie znajdował się żaden kwiat. Próbowałam rozwikłać jakie kwiaty tak pachną, lecz szybko przerwał mi niezbyt wysoki mężczyzna.
P: Dzień dobry Paul
Ja: Witam [T.I][T.N]
P: Pani w sprawie pracy jako asystentka naszej stylistki.
Ja: Tak, myślę, że dam sobie radę z tym wyzwaniem. Rok temu dostałam propozycję pracy dla jednej gwiazdy.
P: To czemu jej pani nie przyjeła?
Ja: Miała problemy rodzinne. Dlatego teraz tak zależy mi na tej pracy, chcę wrócić do normalnego życia.
P: Ma pani tą pracę jak w banku. Biedna Louise nie daje sobie rady z piątką wokalistów
Ja: Naprawdę?! Jej dziękuję-żuciłam się mu na szyję.
I tak w skrócie wyglądała moja rozmowa z Paulem. Później poznałam Louise, okazała się wspaniałą i ciepłą osobą. Polubiłyśmy się odrazu. No i wkońcu przyszedł czas na poznanie tej piątki niesfornych, przed którymi ostrzegali mnie Lou i Paul.
L: No dobra [T.I], poznaj to są chłopcy z One Direction-chłopcy odwrócili się w naszą stronę- To jest Harry, Niall, Zayn, Liam i...
Ja: Louis tak?
L: To wy się znacie?
Ja: To on jest sprawcą tej ślicznej plamki na mojej bluzce.
Lo: Przecież cię przeprosiłem! Nie czepiaj się, chciałem być miły, a ty zachowałaś się chamsko!
Ja: Chamsko?! O przepraszm bardzo, ale przyczepiłeś się do mnie jak rzep psiego ogona. Ja ci kazałam się odczepić, a ty po chwili pojawiałeś się znowu obok i chciałeś...hyy pogadać?! Nie widziałeś, że nie mam ochoty na to...??
Lo: Och nie martw się, nie popełnię więcej tego błędu ty zadufana w sobie, oschła dziewczyno!- w tamtym momencie przegiął, poprostu się we mnie zagotowało ze złości
Ja: Słucham?! I kto to powiedział... wkórzający, natrętny palant
Reszta zespołu oraz Louise przysłuchiwała się naszej kłótni z wielki szokiem oraz zaciekawieniem, byli ciekawi jak to dalej się skończy. W końcu dziewczyna postanowiła ją przerwać
L: No dobra, widzę że poznałaś już chłopców...
Ja: Tak, sorki chłopcy za taki początek.
H: Nie no nic się nie stało.
Z: Nieźle się zaczyna, coś czuję, że nasza współpraca będzie bardzo udana.
Porozmawiałam chwilę z chłopcami (oczywiście bez Louisa) i wróciłam do domu.
Następnego dnia miał odbyć się koncert, z samego rana przyjechałam na sale i poszłam za kulisy. Wszędzie kręciło się mnóstwo ludzi. Wsród tłumu, spostrzegłam znaną mi twarz, to była Louise obgadałyśmy parę kwesti i ruszyłyśmy do garderoby, chłopcy już tam byli. Lou zajeła się Harrym a ja Niallem.
L: [T.I] skończyłaś już?
Ja: Tak, co teraz?
L: Możesz dobrać spodnie do tej bluzki Louisa- Z niechęcią pokiwałam głową i sięgnełam po bluzkę. Przeszłam do pokoju obok, gdzie siedział Lou czekający na swój strój. Gdy zobaczył mnie z granatową bluzką krzyknoł:
Lo: Gdzie jest bluzka w paski?
Ja: Nie wiem Louise kazała mi dobrać do tej bluzki resztę.
Lo: Ale ja jej nie założę! Ja chcę bluzkę w paski!
Ja: Czy choć raz możesz zrobić coś, o co proszą cię inni? Choć raz!-chłopak ucichł, a ja wróciłam do szukania spodni.
Lo: Przepraszam-dobiegł za moich pleców cichy szepy.
Ja: Co?-zapytałam, nie wierząc w to co właśnie usłyszałam.
Lo: Przepraszam, za to że nazwałem cię "zadufaną w sobie, oschłą dziewczyną". Nie powiniennem tak mówić.
Ja: Nie ma sprawy, ja też przepraszam za to że nazwałam cię "wkórzającym, natrętnym palantem"
Lo: To co rozejm?
Ja: Rozejm -to był początek naszej przyjaźni. Od tamtego momentu, poznawaliśmy się wszyscy nawzajem. Lecz z Louisem (choć może trudno w to uwierzyć) najlepiej się dogadywałam. Sprawił, że pierwszy raz od śmierci Chrisa uśmiechnęłam się. Kiedy nasza przyjaźń zamieniła się w miłość? Sama dokładnie nie wiem, a może nasza przyjaźń nie była normalną przyjaźnią? Niewiem. Lecz wiem jedno, zakochałam się w Louisie. Jest osobą, przy której nie muszę udawać kogoś innego. Oczywiście powiedziałam mu o mojej przeszłości, Chrisie i narkotykach. I choć bałam się, że to zniszczy nasz związek, to to jeszcze bardziej go wzmocniła. Nigy nie zapomnę o Chrisie, wiem, że on jest tu zemną, czówa nademną. Ten plastikowy pierścionek zawsze będzie mi o nim przypominał. Noszę go na jednym palcu, z pierścionkiem od Louisa... Tak, oświadczył mi się. Już niedługo będziemy małżeństwem. W końcu zły los odszedł a nadchodzi ten dobry, w końcu...
genialny :3
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do nas :) :
http://my-imagines-one-direction.blogspot.com/