Znajdziecie tu imaginy o One Direction

niedziela, 16 września 2012

Na koniec...

Podjęłam decyzję że nie usunę bloga, może wrócę do pisania. Dlatego chcę podsumować te kilka miesięcy pisania:
A więc blog powstał: 17 czerwca 2012r.
Liczba wyświetleń: 8043
Komentarze: 89 (czekam na więcej ^^)
Odbiorcy:
Polska  6963
Stany Zjednoczone  285
Wielka Brytania  251
Rosja  118
Portugalia  47
Francja  29
Niemcy  16
Turcja  3
Węgry  2
Holandia  2
Średnia liczba wyświetleń: +100 
Obserwatorzy: 11
Posty: 44
Chcę wam za to podziękować :*
Gdy tylko wrócę do pisania, na pewno was o tym poinformuję :D

36. Thirty-six

No i jest ostatnia część :) Kocham Was :*
46. Zayn cz. V
Przez następne dni nie widywałaś się często z chłopakiem, dzwonił, ale przez dwu tygodniowy urlop, zaniedbał troszeczkę zespół. Rozmumiałaś to. W piątek wieczorem, gdy położyłaś już Anabell, zadzwonił telefon. w chwili gdy zuważyłaś na ekranie imie Zayna, na twojej twarzy pojawił się uśmiech.
Ty: Hej Zayn
Z: Hej,nie obudziłem?
Ty: Nie, nie, przed chwilą położyłam Anabell. Mała nie może doczekać się jutrzejszego spotkania z tobą.
Z: No właśnie ja w tej sprawie... Tak sobie pomyślałem, że może... Bell została by z chłopakami, strasznie się za nią stęsknili, a my może byśmy poszli na kolacje...?
Usmiechnełaś się sama do siebie. Chciałaś krzyknąć w słuchawkę "TAK!", lecz uznałaś że zachowasz choć trochę godności.
Ty: Obiad z tobą...? Hyy... czemu nie.
Z: Super, cieszę się że się zgodziłaś. Będę jutro o 14, zawieziemy Anabell do chłopców i pojedziemy na obiad.
Ty: Ok, to do jutra.- rozłączyłaś się. Miałaś ochotę skakać i piszczeć z radości, ale przypomniałaś sobie o Anabell. Szczęśliwa położyłaś sie spać.
Następnego dnia, czekałyście na Zayna. Mała wzieła dwa duże plecaki zabawek, jak ona stwierdziła "Muszę zwiąść zabawki z Toys Story dla wujka Liama, Jedzonko dla wujka Nialla a lalki barbi dla wujka Harrego i Louisa". <No tak, duże dzieci będą się bawić- pomyślałaś>. Chłopak punktualnie zapukał do drzwi. Znieśliście do samochodu zabawki małej i ruszyliście do domu chłopców. Gdy dojechaliście przywitali was chłopcy i wręcz wyrwali ci małą z rąk. Dziewczynka nie sprzeciwiała się, pomachała wam na dowidzenia i znikneła za drzwiami wielkiego domu.
Z: To co- otworzył drzwi auta.- Dostąpie zaszczytu i uda się pani ze mną na obiad?
Ty: Z wielką przyjemnością.- zaśmiałaś się i weszłaś do samochodu.
Spędziliście mile wspólny czas. Po kolacji, poszliście na spacer. Wszystko było tak jak kiedyś, chodziliście, trzymając się za ręce, a od czasu do czasu składając sobie pocałunki. Wszystkie złe uczynki, które wyżądził ci Zayn, poszły w nie pamięć. Teraz marzyłaś tylko o jednym, o tym żeby znów wszystko było tak jak kiedyś.
Usiedliście na jednej z ławek. Chłopak siedział obok, obejmując cię ramieniem.
Z: Chciałbym, żeby było tak już zawsze. Ja, ty, i Anabell, razem.
Ty: Teżbym tego chciała.
Z: Wystarczy jedno twoje słowo- objoł dłonią twoją twarz.- A będę już do końca życia tylko z tobą. Będe dbał o ciebie i o Anabell. Będę was rozpieszczał na wszystkie możliwe sposoby.
Ty: Jedno słowo?
Z: Tak jedno.
Ty:Hyy... jedno- chłopak uśmiechnoł się i szybko złożył na twoich ustach pocałunek.
Po powrocie, do domu, zastaliście chłopców śpiących na kanapie z Anabell, nie chcąc ich budzić, poszliście po cichutku do pokoju mulata.
Nastepnego ranka, gdy chłopcy już wstali, poinformowaliście ich, o swoich planach. Wszystkich informacja ucieszyła. Mała na słowa "Tata od dziś będzie mieszkał z nami" zaczeła spakać i kręcić się wokół własnej osi.
Od czasu waszego wyjazdu do Paryża mineło już 6 miesięcy. Jesteście szczęśliwą rodziną. Niedawno kupiliście wspólny dom, na obrzeżach Londynu, z wielkim ogrodem. A już niedługo, ma odbyć się wasz ślub...

sobota, 15 września 2012

35. Thirty-five

Choć nie ma 10 komentarzy dodaje kolejną część.  Bardzo dziękuję za te komentarze, czytając je zrobiło mi się cieplutko w serduszku <3 Tyle miłych słów skierowanych do mnie, Kocham Was :*
45.Zayn cz. IV
Choć próbowałaś usnąć nie mogłaś, jedyną rzeczą, która pozwoliła by ci na to to szklanka zimnego mleka. To zawsze działało. Po cichutku wstałaś, i otworzyłaś drzwi. Gdy byłaś już w połowie drogi do kuchni usłyszałaś że ktoś w niej się krząta. 
Ty: A ty nie śpisz?- zapytałaś mulata, siedzącego z kawałkiem ciasta czekoladowego.
Z: Nie mogę zasnąć. A ty?
Ty: Też niechce mi się spać.- stanełaś przed lodówką i wyjełaś z niej butelkę mleka. 
Z: Zimne mleko. Harry zawsze się denerwował, gdy rano nie było mleka do płatków, bo wieczorem wypijałaś.
Ty: A Niall wkurzał się, na osobę, która wyjadała ostatnie kawałki ciasta.- chłopak obdarował cię uśmiechem. Po czym znów dziubnoł widelcem w cieście.
Z: [T.I], ja chyba powinienem cię przeprosić, ten pocałunek...ja nie...
Ty: Przestań, obydwoje wiemy że każde z nas tego chciało.- nalałaś sobie, szklankę mleka i usiadłaś obok chłopaka.- Anabell, chce jutro pójść i kupić pamiątki, mała obiecała swoim koleżanką z przedszkola, że coś im przywiezie. 
Z: Jasne, coś się wymyśli- po tych słowach znów nadział kawałek ciasta na widelec i włożył sobie go do ust. 
Ty: Masz kawałek ciasta na ustach.
Z: Gdzie?
Ty: No tu- wskazałaś palcem, chłopak choć próbował pozbyć się ciasta nie udawało mu się to.- Poczekaj pomogę ci.- wziełaś chusteczkę i różkiem dotknełaś gorącego ciała mulata.- Już- próbowałaś odsunąć się, lecz chłopak przytrzymał cię w pasie i spojrzał w twoje oczy.
Z: I should, I should Ooo I should kiss you
Ty: You should - wasze usta znów się złączyły lecz ten pocałunek był bardziej zachłanny od poprzedniego, tak jak gdyby to był wasz ostatni...
Następne dni mijały... dobrze, zbliżyliście się do siebie. Anabell to zauwarzyła. Chodziła cały czas rozpromieniona, a gdy raz przyłapała was na pocałunku, zaczeła piszczeć ze szczęścia i przytulać. Raz nawet zaproponowała ci, że możesz spać w łóżku Zayna, a ona sama, bo strasznie dużo zajmujesz miejsca. Widziałaś jaką tryska radością, widząc jak jesteście blisko z Zaynem. 
Lecz wszystko co dobre, zawsze się kończy. Wasz wspólny wyjazd dobiegł końca. Spakowani, wsiedliście do auta. 
A: Ja nie chcę z tąd wyjeżdżać...Zostańmy tu!
Z: Bell, przecież ty kochasz Londyn.
A: Tak, ale tu wy jesteście tacy szczęśliwi, całujecie się, śmiejecie, przytulacie... A w domu, tata przyjeżdża tylko na weekend...
Ty: Anabell, to nie zależy od miejsca gdzie jesteśmy.
A: Czyli w domu też będziecie się całować i przytulać?
Z: To wszystko zależy od mamy...- dziewczynka spojrzała na ciebie. Ty tylko się do niej uśmiechnełaś znacząco. Dziewczynka zareagowała na to wielkim uśmiechem.
Dojechaliście na lotnisko, wysiedliście z samochodu, i zaatakował was tłum fanek. Zayn zdążył ci tylko szepnąć do ucha żebyś zabrała małą do poczekalni dla vip-ów, i tam na niego poczekali. Wziełaś małą na ręce i przedarłyście się przez tłum dziewcząt do poczekalni.
Mała siedziała i wpatrywała się w telewizor, a ty siedziałaś przy niej i przeglądałaś gazetę, gdy do pokoju wszedł Zayn.
A: Gdzie byłeś tato?- zapytała odrywając się od oglądania.
Z: Musiałem kilku fankom dać autograf.-wzioł małą na kolana i usiadł obok ciebie.- Co oglądasz?
A: Myszkę Miki. Obejrzysz ze mną?
Z: Jasne- usiedli wygodnie i zaczeli oglądać, co chwilę śmiejąc się.
-Pasażerowie lotu 157 z Paryża do Londynu proszę do wejścia nr. 2
Ty: Nasz lot.- wstałaś odkładając gazetę.- Anabell, weż swój plecaczek.- zeskoczyła z kolan mulata i podbiegła do ciebie. Założyłaś jej plecaczek na plecki i wyszliście z poczekalni, kierując się do wejścia na pokład. Idąc Zayn, złapał cię za rękę, nie sprzeciwiałaś się. Szliście tak za rękę aż do swoich miejsc.
Samolot wzbił się w niebo. Czekał was kilku godzinny nudny lot. Oparłaś się o Zayna i usnełaś.
Obudziłaś się kilka minut przed londowaniem. Anabell już nie spała. Bawiła się swoimi nowymi zabawkami. Gdy wylądowaliście, Zayn zaproponował że odwiezie was do domu.

Ok ostatnia część pojawi się jak będzie +8 komentarzy 

piątek, 14 września 2012

34. Thirty- four

Witam Witam :) Złapałam na weekend jakiś internet, dlatego chcę dokończyć imagin z Zaynem. To będzie ostatni imagin, jaki dodam. Choć mam pełno pomysłów na nowe opowiadania, i bardzo chciałabym się z wami nimi podzielić, nie dam rady. Chodzę do szkoły która... jest na dość wysokim poziomie. Już w czwartek (drugiego dnia szkoły) miałam sprawdzian. Dlatego te 1.5h które spędzam na pisaniu, mogę poświęcić na naukę. Choć wierzcie mi 1628293 razy bardziej wolałabym pisać. 
Ok następna część :) Umawiamy się że +10 komentarzy i jest kolejna :D
44.Zayn cz. III

Obudził cię, ranny ptaszek, czyli twoja córka.
A: Mamo! Mamo! Wstawaj, idziemy zwiedzać Paryż, no wstawaj!- po chwili, nadal ospała podniołaś się.
Ty: Widzisz wstałam, ja idę do łazienki, a ty idź obudź tate.- dziewczynka pokiwała głową i wybiegła z pokoju. Nie zdążyłaś podnieść szczoteczki do ust, a mała stała już obok ciebie.
A: Wstał!- zkąd ona brała na to wszystko siły. Śmieliście się kiedyś że mała jest na baterie Diurasel
Ty: Choć tu potworku, myjemy zęby- podałaś małej szczoteczkę i zaczeliście szczotkować swoje ząbki, gdy skończyliście już poranną toaletę i ubrałyście się, wyszłyście z pokoju i zkierowaliście się do kuchni. Stał tam Zayn. Chłopak wiedział, jak sprawić żeby twoje serce zaczeło bić mocniej,stał oparty o blat kuchenny w czarnych rurkach, ciemnym T-shirt z nadrukiem a na nią założył czarna skóre. Jego włosy, były poczochrane, takie jak najbardziej ci się podobały, a dotego ten zapach... zapach jego wody kolońskiej zmieszany z dymem papierosowym. Zayn w odsłonie Bad Boya, tak, to twoja ulubiona wcielenie.
A: Wow, tato, ale ładnie wyglądasz- powiedziała, wspinając się na krzesło barowe, stojące na przeciwko Zayna.
Z: Cieszę się, że ci się podobam. Głodne?-zwrócił się do was.
Ty: No pewnie, co tam masz?- podeszłaś do chłopaka i spojrzałaś w kartę z śniadaniami.- Anabell, na co masz ochotę?
A: Naaa... naleśniki.
Z: A ty [T.I], na co masz ochotę?
Ty:Tost z dżemem i duża kawa.
Z: Ok- chłopak wzioł do ręki telefon i zadzwonił do restauracji, która znajdowała się na parterze hotelu. Zamówił i usiadł obok małej. Porozmawialiści chwilkę, i dokładnie zaplanowaliście dzisiejszy dzień. Gdy wasze śniadanie, znalazło się już w waszym pokoju, usiedliście w trójkę przy stole i zajadaliście się, rozmawiając i śmiejąc się.
Gdy wasze talerze były już puste, ubraliście się i ruszyiście w miasto zwiedzać. Gdy tylko pojawiał się jakiś ciekawy obiekt, opowiadałaś małej o nim. Na sam koniec, zostawiliście wieżę Eiffla. Wjechaliście na górę windą. Gdy znaleźliście się już na górze, wszystkie wspomnienia wróciły do ciebie, jak bumerang. To tu, oficialnie powiedzieliście sobie te dwa magiczne słowa "Kocham Cię", to tu, zrozumiałaś, że Zayn, to ten jedyny, na którego czekałaś, to tu dostałaś od niego połówkę serca, naszyjnik, który nosisz cały czas ze sobą.
Z: Wszystko w porządku?- objoł się jedną ręką.
Ty: Tak, poprostu wróciły wspomnienia...
Z: Tak, to miejsce, jest wyjątkowe... Spójrz- chłopak włożył rękę pod bluzkę, i wyjoł z pod niej naszyjnik z połówką serca.- Noszę je od czasu, naszego pierwszego przyjazdu tu. Nie zdjołem go ani na chwilę.
Włożyłaś swoją rękę pod swoją bluzkę i wyjełaś drugą połówkę serca. Chłopak gdy ją zobaczył,  uśmiechnoł się. Zbliżył się do ciebie, i połączył dwie połówki w jedność.
A: Mamo!Mamo! Spójrz, jestem wyżej niż ten ptaszek- przerwała wam dziewczynka.
Ty: No widzisz, jak jesteś wysoko.
A: Nom, ale już chodźmy z tąd, jetem głodna.- uśmiechneliście się do małej i poszliście do windy. 
Po obiado-kolacji, wróciliście do hotelu. Mała zasneła już w drodze, tak zmęczyła ją ta podróż. Dziś, to Zayn, miał utulić ją do snu. Wzioł małą i zaniusł do łóżka. Ty za to usiadłaś na kanapie i włączyłaś telewizor. Zostawiłaś na wiadomościach. Tak się na nich skupiłaś, że nie usłyszałaś jak Zayn, wychodzi z pokoju i staje za kanapą.
Z: Wina?- ze strachu aż podskoczyłaś z miejsca. Wywołało to na twarzy chłopaka lekki uśmieszek.
Ty: To nie jest śmieszne, przestraszyłeś mnie!
Z: Przepraszam, nie chciałem... To co chcesz lampkę wina?
Ty: Tak poproszę- chłopak nalał do dwuch kieliszków czerwonej cieczy i podał ci jeden z nich, po czym usiadł bok ciebie.
Z: Cieszę się, że nosisz serce. To znaczy, że nie zkreśliłaś mnie jeszcze do końca.
Ty: Nigdy cię nie skreśle.Nie mam zamiaru udawać, że nic do ciebie nie czuję, bo tak nie jest. I może dlatego, twoje odejście, tak bardzo bolało...
Z: [T.I] będę ci to powtarzał w kółko, jak bardzo żałuję tego co zrobiłem, jak postąpiłem.
Ty: Wiem, nie pozwalasz mi o tym zapomnieć- lekko się uśmiechnełaś.
Z: Kocham cię, kochałem i nie przestanę cię kochać, ani ciebie ani Anabell.- zbliżył się do ciebie i powiedzał ciszej.- Kocham cię [T.I][T.N]- po czym wasze usta zliżyły się. Chciałaś się odsunąć, lecz tak dawno nie czułaś jego ust, że jeszcze mocniej "wessałaś" się w jego usta. Po chwili, wasze języki toczyły już zaciętą walkę. <Co ty wyprawiasz?!- krzyczał twój rozum.- Przecież on cię skrzywdził, zranił i zostawił. A ty teraz się z nim liżesz!?> Po chwili odsunełaś się od Zayna. Spojrzałaś w jego śliczne brązowe, przeszklone oczy a później na te malinowe usta. Miałaś ochotę znów się w je wbić, lecz powstrzymałaś tą pokusę.
Ty: Jaa...jaa...yyy- zaczełaś się jąkać. Chłopak tylko się uśmiechnoł i powiedział:
Z: Rozumiem, jest późno i musisz iść spać...- zrobiłaś zawstydzoną minę.- Dobranoc.- i pocałował się w czoło. <Usta mam niżej, jakbyś zapomniał!>
Ty: Dobranoc Zayn.- Wstałaś z kanapy i poszłaś do sypialni. Odrazu skierowałaś sie do łazienki, odkręciłaś kran i zchlapałaś twarz zimną wodą. Dotknełaś opuszkiem palca swoich warg, czułaś na nich jeszcze wargi mulata. <No i znów mnie masz Zayn> Twoje serce znów zaczeło bić tak jak kiedyś, rytmem Zayna...

niedziela, 2 września 2012

33. Thirty- three

Jak zauważyliście nie dodaje codziennie notek, to dla tego, że mam bardzo słaby dostęp do internetu. Ale nie martwcie się, nie leniuchuję, piszę w każdej wolnej chwili, więc gdy tylko dopadnę jakąś sieć, odrazu dodam kolejne imaginy :)
Zakochałam się w tym zdjęciu <3
43. Zayn cz.II
Rano obudziła cię mała, która wskoczyła na twoje łóżko. Wstałaś i zrobiłaś jej śniadanie.
Ty: Anabell, co byś powiedziała, jakbyśmy pojechali razem z tatą na wakacje?
A: Tak! Fajnie! Tak!-jej reakcja rozbawiła cię.
Ty: Naprawdę? A wiesz gdzie byśmy pojechali? Do domu myszki miki.
A: Co?! Mamo jedźmy tam jak najszybciej, prose...
Ty: Musisz rozmawiać z tatą, to jego pomysł- dziewczynka odwróciła się na pięcie i pobiegła do twojej sypialni, wróciła po chwili z twoim telefonem w ręce. Podała ci go, a ty wykręciłaś numer Zayna i znów podałaś telefon małej.
A: Tata? Cześć  tato, tato, ja chcę jechać z tobą do domu myszki miki! Mama też chce jechać.Naplawde? Dobrze, powiem mamie. Dobrze, papa-dziewczynka rozłączyła się.- Tata powiedział, że cieszy się, że się zgodziłaś i że zadzwoni później z szczegółami wycieczki.
Ty: Ale nic za darmo mała. Musisz mi coś obiecać...
A: Wszystko!
Ty: Od dziś będziesz grzeczna i będziesz sprzątać zabawki, gdy tylko cię poproszę.
A: Dobrze, ale ty też mi musisz coś obiecać...
Ty: Ja? Co takiego?
A: Pogódź się z tatą.
Ty: Kochanie- wzięłaś małą na kolana.- Ja i tata nie jesteśmy pokłóceni. 
A: Ale tata nie mieszka z nami, bo się pokłóciliście i nie kochasz już taty, a ja chcę żebyś go kochała, bo tata powiedział, że on kocha cię jak wariat.
Ty: Powiem ci coś w sekrecie, ja też kocham tatę...
A: To czemu nie jesteście razem?
Ty: To skomplikowane, jesteś jeszcze troszeczkę za mała, żeby to zrozumieć.- Palcem wskazującym dotknęłaś małą w nosek.- Teraz leć do pokoju i posprzątaj zabawki do pojemnika.
Dziewczynka leniwie zeszła z twoich kolan i poszła do pokoju. Ty wzięłaś do ręki telefon i zadzwoniłas do Zayna.
Kilka tygodni później

Siedziałaś już z małą w samolocie. Pokazywałaś jej broszurkę  z opisem paryża. Z każdym kolejnym twoim słowem, na twarzy dziewczynki malował się uśmiech, a oczka błyszczały jak dwa brylanciki.
Z: Jak tam moje panie, gotowe do lotu?- usiadł obok ciebie i zapioł pasy.
A: Gotowe!-odkrzykneła, okazując szereg śnieżnobiałych ząbków w uśmiechu.
Samolot wystartował, byłaś już przyzwyczajona do latania samolotami, bardzo często kursowałaś między Anglią a Polską. Lecz dla Anabell każdy lot był traktowany jak ten pierwszy, siedziała z nosem przyklejonym do małego okienka i podziwiała krajobraz z góry. Lecz nie trwało to długo, w połowie drogi, obydwie usnełyście.
Obudził cię głos Zayna
Z: [T.I], zaraz londujemy, pora wstawać- powoli zaczełaś się podnosić i otwierać oczy.- Jak się spało?
Ty: Nie najgorzej. Anabell, skarbie zaraz londujemy, musisz zapiąć pasy.- Gdy mała usłyszała słowo "londujemy" odrazu się podniosła i spojrzała przez okno. 
Samolot wylądował bez problemu. Na lotnisku, czekał już wcześniej zamówiony samochód, wsadziliście do niego walizki i ruszyliście w stronę centrum, wasz hotel znajdował się niedaleko wieży Eiflfa, z okna, mieliście na nią widok. Siedziałaś styłu wraz z małą. Dziewczynka zachwycała się wszystkim, co tylko zobaczyła, a to pieskiem, kwiatkiem, fontanną, rzeźbą. Jej zachowanie rozśmieszało cię, i nie tylko ciebie, Zayna też reakcja małej śmieszyła. W końcu dojechaliście do hotelu, służba zajeła się waszymi bagażami, a wy udaliście się do recepcji zameldować się. Gdy dostaliście klucz, wjechaliście na 7 piętro i otworzyliście drzwi do waszego apartamentu. Wasze walizki już tam były. Choć sypialni było trzy, Anabell bardzo chciała spać z tobą. Wy zajełyście pokój po lewo, a Zayn ten po prawo.
Było już po 21, więc uznaliście, że dziś odpoczniecie po podróży, a jutro zaczniecie zwiedzanie. Poszłaś uśpić Anabell, nie zajeło to ci dużo czasu, podróż wykończyła małą. Gdy wróciła do salonu, nie zastałaś tam Zayna. <Pewnie poszedł się odświerzyć-pomyślałaś> Otworzyłaś drzwi, i wyszłaś na balkon.  Oparłaś się o barierke i podziwiałaś piękny widok.
Z: Pamiętasz jak byliśmy tu pierwszy raz.-stanoł obok ciebie.- Byłaś tak zauroczona tym pejzażem, że niechciałaś wracać do środka. Nawet chciałaś tu spać-obydwoje się zaśmialiście.
Ty: Pamiętam, a ty powiedziałeś wtedy że jeżeli ja tu śpię, to ty też. Jej to było tak dawno, wszystko było inne...
Z: Pięć lat temu... Nasza pierwsza rocznica, przylecieliśmy tu na miesiąc... Pamiętasz te wszystkie wspaniałe chwile, spędzone razem? Nawet nie wiesz, jak żałuję że to wszystko spieprzyłem... Gdybym wtedy zachował się inaczej...
Ty: Gdybyś wtedy zachował sie inaczej, Anabell miała by pełną rodzinę!
Z: Wiem, że nic mnie nie usprawiedliwi, ale w tamtym momencie, ja poprostu stchórzyłem. Gdy powiedziałaś mi że jesteś w ciąży ja... ja się przestraszyłem że wszystko się zmieni, myślałem, że nie jestem gotowy na bycie ojcem.
Ty: A myślisz, że mi było łatwo? Gdy w połowie ciąży zostawiłeś mnie samą na lodzie?
Z: Nawet nie wiesz, jakbym chciał cofnąć czas i wszystko naprawić. Wtedy gdy twoja mama zadzwoniła, że jesteś w szpitalu i zaczełaś rodzić, ja zrozumiałem, że powinienem tam być,przy tobie, trzymać cię za rękę, i wspierać. Lecz gdy dojechałem, już było po wszystkim, poszłem zobaczyć nasze dziecko, i ujrzałam małego aniołka. Anabell, jest połączeniem wszystkich naszych zalet i darów. Gdy dorośnie nie będzie mogła opędzić się od chłopców- z tym musiałaś się zgodzić z Zaynem, mała była prześliczna. Odziedziczyła po tacie śliczne brązowe oczka, kolor skóry i śliczny głos, a po tobie, kręcone, kasztanowe włosy, mały nosek i poczucie chumoru.
Ty: Nawet nie wiesz, jak Anabell pragnie, żebyśmy byli razem, żeby tatuś mieszkał z nami. Mówi o tym prawie codziennie.-chłopak nie oczekiwanie, złapał cię jedną ręką za rękę a drugą przechylił twoją twarz w swoją stronę.
Z: Moje uczucie do ciebie nie znikneło, Kocham cię, i niegdy nie przestanę, ani ciebie ani Anabell. wszystko, zależy od ciebie, to ty musisz podjąć decyzję, czy dasz mi kolejną szansę na naprawienie całego zła, jakie wam wyżądziłem.
Ty: To nie jest łatwe
Z: Wiem, ale przynajmniej pozwól mi zawalczyć o was...
Ty: Nie mogę ci tego zabronić.
Z: Ja poprostu chcę, żeby było tak jak kiedyś.
Ty: Wiem.-Zapadła cisza.- Jest już późno, dobranoc Zayn.
Z: Dobranoc [T.I]
Odwróciłaś się i skierowałaś się do swojego pokoju. Położyłaś się obok małej, która nawet przez sen uśmiechała się. Chciałabyś żyć w jej świecie. W beztroskim świecie, w którym nie musisz podejmować trudnych decyzji, a cieszysz się z każdej, nawet najmniejszej rzeczy. Lecz twoje życie, życie dorosłego, różni się  prawie w całości od życia dziecka...

Czekam na komentarze :) 

czwartek, 30 sierpnia 2012

32. Thirty-two

Ok, udało się, jest część druga imaginu z Louisem. Piszcie jak wam się podoba, jest on pisany, w narracji pierwszoosobowej, Podoba wam się taka forma? Piszcie, czy chcecie, żeby pojawiało się więcej takich imaginów. I jak zawsze zachęcam do komentowania, nie tylko tego imaginu, ale i również starszych :)
41.Louis cz. II

Rodzina, choć wyrządziłam im wiele zła, pomogła mi odbudować stare, dobre życie. Pospłacali moje długi, pomogli finansowo oraz psychicznie. 
Po kilku tygodniach, postanowiłam znaleźć pracę. W gazecie znalazłam ogłoszenie. Idąc na rozmowę, w głębi duszy cieszyłam się, stawiałam kolejny krok w dobrą stronę. Przed spotkaniem postanowiłam pójćś jeszcze do kawiarni wziąść kawę na wynos. Wchodząc ktoś na mnie wpadł.
Ja: Fuck-krzyknełam.-Mógłbyś uważać jak chodzisz!
Ch: Przepraszam, nie chciałem-zaczoł mnie przepraszać.
Ja: Nie no, tylko nie to!-krzyknełam zauważając że na mojej białej bluzce jest brązowa plama.
Ch: Przepraszam, naprawdę nie chciałem. Mogę ci to jakoś wynagrodzić?
Ja: Tak, odczep się odemnie!
Ch: Chodziło mi o coś innego... Ja zapłacę, za pozbycie się tej plamy.
Ja: Dzięki, ale dam sobie radę- odwróciłam się na pięcie i wyszłam z lokalu. Zerknełam na zegarek, nie miałam czasu wrócić do domu i się przebrać. Cóż, musiałam iść na spotkanie w poplamionej bluzce.
Ch: Jestem Louis, a ty?-chłopak stanął przed tobą i wyciągnął w twoją stronę rękę. 
Spojrzałaś na chłopaka i powiedziałam:
Ja: Czy ty jesteś głuchy? Nie rozumiesz, jak ktoś mówi, żebyś się odczepił!
Lo: Chciałem być miły
Ja: O jeżeli nadal chcesz nim być, to daj mi w końcu święty spokój! 
Zostawiłam go na ulicy i szybkim krokiem skierowałam się do wejścia metra. O 10 byłam już na miejscu, usiadłam w małym pokoiku, w którym pachniało... kwieciście. To było dziwne, bo w pomieszczeniu nie znajdował się żaden kwiat. Próbowałam rozwikłać jakie kwiaty tak pachną, lecz szybko przerwał mi niezbyt wysoki mężczyzna.
P: Dzień dobry Paul 
Ja: Witam [T.I][T.N]
P: Pani w sprawie pracy jako asystentka naszej stylistki.
Ja: Tak, myślę, że dam sobie radę z tym wyzwaniem. Rok temu dostałam propozycję pracy dla jednej gwiazdy.
P: To czemu jej pani nie przyjeła?
Ja: Miała problemy rodzinne. Dlatego teraz tak zależy mi na tej pracy, chcę wrócić do normalnego życia.
P: Ma pani tą pracę jak w banku. Biedna Louise  nie daje sobie rady z piątką wokalistów
Ja: Naprawdę?! Jej dziękuję-żuciłam się mu na szyję.
I tak w skrócie wyglądała moja rozmowa z Paulem. Później poznałam Louise, okazała się wspaniałą i ciepłą osobą. Polubiłyśmy się odrazu. No i wkońcu przyszedł czas na poznanie tej piątki niesfornych, przed którymi ostrzegali mnie Lou i Paul.
L: No dobra [T.I], poznaj to są chłopcy z One Direction-chłopcy odwrócili się w naszą stronę- To jest Harry, Niall, Zayn, Liam i...
Ja: Louis tak?
L: To wy się znacie?
Ja: To on jest sprawcą tej ślicznej plamki na mojej bluzce.
Lo: Przecież cię przeprosiłem! Nie czepiaj się, chciałem być miły, a ty zachowałaś się chamsko!
Ja: Chamsko?! O przepraszm bardzo, ale przyczepiłeś się do mnie jak rzep psiego ogona. Ja ci kazałam się odczepić, a ty po chwili pojawiałeś się znowu obok i chciałeś...hyy pogadać?! Nie widziałeś, że nie mam ochoty na to...??
Lo: Och nie martw się, nie popełnię więcej tego błędu ty zadufana w sobie, oschła dziewczyno!- w tamtym momencie przegiął, poprostu się we mnie zagotowało ze złości
Ja: Słucham?! I kto to powiedział... wkórzający, natrętny palant
Reszta zespołu oraz Louise przysłuchiwała się naszej kłótni z wielki szokiem oraz zaciekawieniem, byli ciekawi jak to dalej się skończy. W końcu dziewczyna postanowiła ją przerwać
L: No dobra, widzę że poznałaś już chłopców...
Ja: Tak, sorki chłopcy za taki początek.
H: Nie no nic się nie stało.
Z: Nieźle się zaczyna, coś czuję, że nasza współpraca będzie bardzo udana.
Porozmawiałam chwilę z chłopcami (oczywiście bez Louisa) i wróciłam do domu.
Następnego dnia miał odbyć się koncert, z samego rana przyjechałam na sale i poszłam za kulisy. Wszędzie kręciło się mnóstwo ludzi. Wsród tłumu, spostrzegłam znaną mi twarz, to była Louise obgadałyśmy parę kwesti i ruszyłyśmy do garderoby, chłopcy już tam byli. Lou zajeła się Harrym a ja Niallem.
L: [T.I] skończyłaś już?
Ja: Tak, co teraz?
L: Możesz dobrać spodnie do tej bluzki Louisa- Z niechęcią pokiwałam głową i sięgnełam po bluzkę. Przeszłam do pokoju obok, gdzie siedział Lou czekający na swój strój. Gdy zobaczył mnie z granatową bluzką krzyknoł:
Lo: Gdzie jest bluzka w paski? 
Ja: Nie wiem Louise kazała mi dobrać do tej bluzki resztę.
Lo: Ale ja jej nie założę! Ja chcę bluzkę w paski!
Ja: Czy choć raz możesz zrobić coś, o co proszą cię inni? Choć raz!-chłopak ucichł, a ja wróciłam do szukania spodni.
Lo: Przepraszam-dobiegł za moich pleców cichy szepy.
Ja: Co?-zapytałam, nie wierząc w to co właśnie usłyszałam.
Lo: Przepraszam, za to że nazwałem cię "zadufaną w sobie, oschłą dziewczyną". Nie powiniennem tak mówić.
Ja: Nie ma sprawy, ja też przepraszam za to że nazwałam cię "wkórzającym, natrętnym palantem"
Lo: To co rozejm?
Ja: Rozejm -to był początek naszej przyjaźni. Od tamtego momentu, poznawaliśmy się wszyscy nawzajem. Lecz z Louisem (choć może trudno w to uwierzyć) najlepiej się dogadywałam. Sprawił, że pierwszy raz od śmierci Chrisa uśmiechnęłam się. Kiedy nasza przyjaźń zamieniła się w miłość? Sama dokładnie nie wiem, a może nasza przyjaźń nie była normalną przyjaźnią? Niewiem. Lecz wiem jedno, zakochałam się w Louisie. Jest osobą, przy której nie muszę udawać kogoś innego. Oczywiście powiedziałam mu o mojej przeszłości, Chrisie i narkotykach. I choć bałam się, że to zniszczy nasz związek, to to jeszcze bardziej go wzmocniła. Nigy nie zapomnę o Chrisie, wiem, że on jest tu zemną, czówa nademną. Ten plastikowy pierścionek zawsze będzie mi o nim przypominał. Noszę go na jednym palcu, z pierścionkiem od Louisa... Tak, oświadczył mi się. Już niedługo będziemy małżeństwem. W końcu zły los odszedł a nadchodzi ten dobry, w końcu...

31. Thirty-one

41.Zayn cz. I

Jak codziennie o tej porze, odprowadzałaś swoją córkę do przedszkola.
Ty: No dobra, teraz ja. Jest małe, zielone, skacze i robi kum-kum?
A: Żaba!-krzykneła zadowolona dziewczynka.-Teraz ja. Jest duże, ładne i ma takie włoski jak ja-mała wskazała swoje kręcone włosy.
Ty: Czyżby to był wujek Harry?
A: Tak!
Ja: Och ty mały cwaniaku-wziełaś ja na rączki i mocno pocałowałaś- Jak będziesz dziś grzeczna w przedszkolu, to pójdziemy później na lody, co ty na to?
A: Dobra, a mamoo...
Ty: Co kochanie?
A: A tata pójdzie z nami na lody?
Ty: Kochanie, przecież wiesz, że tata jest zajęty. Spotkasz się z nim już za kilka dni i spędzisz z nim cały weekend.- pocieszyłaś Anabell
A: Mamo... A czemu tata nie mieszka z nami?- przystałąś na chwilę i spojrzałaś na córeczkę.
Ty: Anabell już ci to kiedyś mówiłam, mamusia i tatuś postanowili że zamieszkają w innych domkach. Tęsknisz za tatusiem?-dziewczynka pokiwała głową.- Zadzwonię to taty i zapytam się, czy nie pójdzie z nami na lody, ok?
A: Ok.-dziewczynka odrazu się rozchmurzyła. 
Gdy doszliście do przedszkola, pożegnałaś się z córką i poszłaś do pracy. Szczęście córki jest dla ciebie najwarzniejsze, a wiedziałaś, że tęskni za tatą. Sięgnełaś po telefon i wybrałaś odpowiedni numer. Usłyszałaś dobrze znany ci głos.
Ty: Hej, Zayn.
Z: [T.I], coś się stało? Coś z Anabell?
Ty: Nie, wszystko dobrze. Słuchaj, jesteś dziś wolny?
Z: Dla was zawsze a o co chodzi?
Ty: Anabell stęskniła się za tobą, zaprasza cię na lody po przedszkolu.
Z: Jasne, spotkamy się przy przedszkolu.
Ty: Dobrze, to do zobaczenia
Rozłaczyłaś się i wziełaś do pracy. O szesnastej wyłączyłaś komputer i ruszyłaś w stronę przedszkola małej. Byłaś na miejscu dwadzieścia minut później. Zayna jeszcze nie było. Weszłaś do środka i wziełaś małą. Gdy zaczeliście się ubierać Anabell zapytała:
A: Mamo, a tata pójdzie z nami na lody.
Z: Oczywiście, że tak- usłyszałaś za sobą głos chłopaka.
A: Tata- dziewczynka rzuciła się w ramiona mulata. Mała była tak do niego podobna, zawsze gdy widziałaś ich razem, dochodziłaś do wniosku, że Anabell powinna wychowywać się w pełnej rodzinie. Lecz nie sama podjełaś decyzję o tym, to Zayn zmósił cię swoim zachowaniem do tego, abyś go zostawiła.
Z: To co idziemy na lody?
A: Tak!-chwyciła cię swoją malutką rączką-Mamo pójdziemy tam gdzie zawsze?
Ty: Oczywiście i pewnie zamówisz lody z polewą i piankami...?
A: Yhy... A ty tato co zamówisz?
Z: A niewiem, a co proponujesz?-szliście we trójkę trzymając się za ręcę, rozmawiając i śmiejąc się. Gdy doszliście, mała oczywiście zamówiła "swój" deser, a wy zamówiliście małe desery. Siedzieliście przy małym, okrągłym stoliczku i rozmawialiście. Anabell tryskała radością, cały czas się uśmiechała, gdy zjedliście, Zayn zaproponował, że odwiezie was do domu. Zgodziłaś się, mała padała z nóg. Wyszliście z lodziarni, i wsiedliście do czarnego Land Rovera.
Ty: A gdzie podziała się twoja sportowa bryczka?-zapytałaś zapinając pasy.
Z: Anabell się nie podobała, uznała że ten jest wygodniejszy.- zaśmiałaś się
PO kilku minutach, byliście już pod waszym mieszkaniem.
A: Tato, a przyjdziesz do nas i poczytasz mi bajeczkę?- zapytała ziewając
Z: Nie wiem, co na t mama, jest już troszkę późno.
A: Mamo
Ty: Oczywiście, może tata przeczyta ci tą nową książeczkę, którą wczoraj kupiliśmy?
A: Tak, chodź tato- złapała chłopaka za rękę, a on ją podniusł.
Gdy znaleźliście się już w mieszkaniu, Zayn poszedł z Anabell do pokoju małej poczytać, a ty poszłaś do kuchni zrobić coś do jedzenia. Po niecałych 30 minutach chłopak wyszeł z pokoju i pocichutku zamknoł drzwi.
Ty: Śpi?
Z: Jak suseł
Ty: Zjesz coś? Mam kurczaka na słodko
Z: Twojego kurczaka nigdy nie odmawiam-zaśmiał się, a ty postawiłaś przed nim talerz z jedzeniem.- Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać...
Ty: O co chodzi?-zaytałaś siadając naprzeciw niego z kubkiem gorącej herbaty.
Z: Wiesz, tak sobie pomyślałem, że dzisiejszy dzień był naprawdę wspaniały, bo spędziliśmy go we trójkę.
Ty: Anabell była szczęśliwa, uśmiech nie znikał z jej twarzyczki.
Z: No właśnie, dlatego tak sobie pomyślałem, że może wyjechali byśmy gdzieś we trójkę, naprzykład do Paryża na tydzień albo dwa... co ty na to?
Ty: Anabell napewno by się ucieszyła, zobaczyła by prawdziwą myszkę miki w disneyword, ale sama nie wiem...
Z: Nie musisz podejmować decyzji teraz, prześpij się z tym, i daj mi znać rano
Ty: Dobrze zadzwonię.-gdy chłopak zjadł do końca, pożegnał się z tobą i wyszedł, a ty położyłaś się i usnęłaś.

Chcę wam podziękować, licznik wybił już 6000 i mamy kilku nowych obserwatorów. Kocham was :*

30.Thirty

Przepraszam, ale nie mam dostępu do internetu, dlatego zaraz wstawię pierwszą część imaginu z Zaynem. A jeśli uda się to jeszcze dziś wieczorem pojawi się II cz. imaginu z Louisem :D
40.Louis cz. I
Nałóg, to jedna z najgorszych rzeczy jaka spotkała mnie w życiu. Ten, kto nigdy tego nie próbował i nie był uzależniony, nie wie, jak to jest. Choć wiesz, że to złe, nie umiesz bez tego żyć. Toczysz sama ze sobą codzienną walkę, którą nie zawsze wygrywasz. Ja przegrywałam wiele bitw, ale wygrałam tą jedną i najważniejszą wojnę. Teraz, z upływem czasu, widzę, byłam słaba. Miłość! Tak to ona mnie w to wciągnęła, ale i też pomogła z tym skończyć. Chcesz posłuchać jak to było?
Zakochałam się, miał na imię Chris. Wydawał mi się ideałem, dobrze zbudowany, przystojny, z dobrymi manierami. Byliśmy razem dwa lata, kochaliśmy się tak jak nikt jeszcze nigdy. Nie mogliśmy wytrzymać bez siebie nawet jednego dnia. Gdy poleciałam do polski na kilka dni, dzwonił codziennie po kilka, kilkanaście razy. Gdy wyjechaliśmy na wspólne wakacje do polski, wybraliśmy się nad morze. Wieczorem wybraliśmy się na spacer, on w pewnej chwili odszedł i zniknął na chwilę. Wrócił z małym plastikowym pierścionkiem.
C: Powiedzmy że to jest taki przed zaręczynowy pierścionek- powiedział i po czym włożył go mi na palec.
Nosze go do dziś, gdy na niego patrzę, przypomina mi wszystkie chwilę spędzone z nim, ten wyjazd, i całe te dwa lata.
Ciekawa jesteś, czemu go tu nie ma? Czemu mnie zostawił? Zmarł...zmarł, przeze mnie...
Zadzwoniłam do niego, gdy wracał do domu. Nasza rozmowa była krótka, poprosiłam go tylko aby wstąpił do sklepu po coś do jedzenia na kolacje. Gdy nie wracał długo, zadzwoniłam do niego. Odebrał jakiś obcy facet, policjant, powiedział że Chris został ciężko postrzelony i jedzie do szpitala. Po tych słowach mój świat cały się zawalił, myśl o tym, że mogła bym go stracić, sprawiała, że moje serce rozsypywało się na miliony małych kawałeczków. Szybko ruszyłam do szpitala. Gdy już do niego dotarłam, Chris był operowany. Kazali mi siedzieć na korytarzu i czekać, jak w jakimś amerykańskim filmie. Modliłam się, żeby on przeżył, przecież on nie mógł mnie zostawić samej. NIE MÓGŁ! 
L: Pani jest kimś z rodziny Chrisa?
Ja: Jestem jego dziewczyną. Co z nim?
L: Przykro mi- te słowa oznaczały jedno. Wybuchał płaczem, nadal w to nie wierzyłam...Dlaczego? Dlaczego to właśnie on?
Nie dawała sobie rady z tym, minął tydzień od jego śmierci. Tamtego dnia miał być pogrzeb. Może nie powinnam na niego iść, to jeszcze bardziej mnie dobiło. Tłum ludzi płaczących za osobą bliską im sercu, tak samo jak mi. Mijały dni, tygodnie, miesiące, a ja nadal nie mogłam do siebie dojść. W końcu po 3 miesiącach, znalazłam sposób na to jak wrócić do.... normalnego, to złe słowo, Do świata, bez bólu. Prochy... one pozwalały zapomnieć choć na chwilę o tym co się stało.
Po krótkim czasie byłam już uzależniona na maksa, ćpałam tyle ile tylko dało rade. Rodzina, próbowała mi pomóc, lecz odpychałam ich. A gdy kończyła mi się kasa, szłam do nich i prosiłam na czynsz i jedzenie, a prawda była taka że całość szła na prochy. Teraz z biegiem czasu jest mi głupio, za to jak ich oszukiwałam.  Choć traktowałam ich okropnie, oni nie odwrócili się ode mnie. Próbowali pomóc, w każdy możliwy sposób, poprzez rozmowę, ale to nie pomagało. W końcu postanowili zapisać mnie na odwyk. Wiem że ta decyzja, nie była dla nich łatwa, ale postąpili słusznie. Choć na początku, chciałam im zrobić krzywdę za to co mi zrobili, że mnie tam wysłali, teraz jestem im za to wdzięczna. Znalazłam tam zrozumienie, i sposób na to żeby skończyć z nałogiem. Uświadomili mi, że Chris nie chciał by, by przez niego moje życie wyglądało tak jak wygląda. Pragnąłby żebym była szczęśliwa, żebym żyła dalej. Tak, zrobiłam to dla niego, skończyłam z dawnym życiem. Gdy wyszłam w ośrodka, wiedziałam jedno, że nie wiem co by się działo nie sięgnę po narkotyki...

niedziela, 26 sierpnia 2012

29. Twenty-ninth

Piszcie co sądzicie, nie zawiedźcie, a może jeszcze dziś pojawi się kolejny imagin :D 
39. Niall
Już niedługo, ma spełnić się jedno z twoich największych marzeń. Wszystko będzie takie, jak z twoich dziecinnych marzeń, długa, biała suknia, kwiaty, kościół, druhny ubrane w takie same sukienki i twoja mała siostrzenica, która sypie przed tobą płatki kwiatów. Wszystko jest tak jak powinno, lecz masz obawy. W końcu, w dniu ślubu skończysz dopiero 19 lat.
Stałaś w białej sukni, przed lustrem. To już ostatnie poprawki, przed ślubem.
K: Oj widzę, że ktoś tu schudł z kilogram, trzeba będzie tutaj zwenrzyć-w miejscu, które pokazała, wbiła szpilkę.
T.P: O mój boże, [T.I] cóż za cudo masz na sobie!
Ty: Podoba ci się-zapytałaś odwracając się do niej. Twoja suknia, ma być niespodzianką, nie wiele ludzi wie, jak wygląda.
T.P: Jest piękna! A w połączeniu z tobą wygląda jeszcze piękniej.
Ty: Cieszę się, że ci się podoba. Poczekaj chwilkę, Idę ją zdjąć, i idziemy na kawę.- zeszłaś z podestu i poszłaś do przebieralni przebrać się w zwykłe ciuchy. Gdy to zrobiłaś, poszłyście do pobliskiej kawiarenki. Zamówiłyście duże late i dwa kawałki szarlotki.
Ty: [I.T.P] jesteś moją przyjaciółką, dlatego, oczekuję od ciebie szczerej odpowiedzi.
T.P: Przecież znasz mnie, jestem szczera do bólu. Co się stało?
Ty: Chodzi o ślub, mam wrażenie, że to za szybko...
T.P: Za szybko, przecież znacie się już 3 lata. A poza tym, przecież się kochacie!
Ty: Nie, nie o to mi chodziło. Miałam na myśli mój wiek. Przyznaj, nie wiele osób bierze ślub w tym wieku. Kocham go tak, jak jeszcze nikogo nie kochałam, ale co jeżeli nasze małżeństwo, szybko się skończy? On też jest młody, a młodość ma swoje prawa.
T.P: Ale wy nie jesteście tak jak inni! Zakochaliście się mając ty 16 a on 20 lat . Rzadko kiedy, taka miłość przetrzymuj, a do tego dzieliły was tysiące kilometrów. On nie widzi za tobą świata i jest gotów wyrzec się tych "praw młodości". Tylko pytanie, czy ty też się ich wyrzekniesz?

To było pytanie, które dało ci dużo do myślenia. Przyjaciółka poradziła ci, żebyś porozmawiała z narzeczonym, o swoich obawach. To był dobry pomysł, nie chciałaś z nim czekać, po spotkaniu z [I.T.P] odrazu pojechałaś do domu Nialla. Chłopak otworzył ci drzwi tylko w dole od piżamy.
N: Good morning przyszła pani Horan- chwycił cie w pasie i namiętnie pocałował.
Ty: Chyba good afternoon kotku
N: Szczęśliwi czasu nie liczą. A ja jestem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie.
Ty: Wariat z ciebie wiesz?
N: Wiem- znów obdarował cię pocałunkiem- Ale chyba za to mnie kochasz?
Ty: To jest jedną z wielu rzeczy którą w tobie kocham.
N: Poprawna odpowiedź.
Ty: Niall kochanie, możemy pogadać?
N: Pewnie, a coś się stało?
Ty: Nie, a właściwie tak. Chcę z tobą poważnie porozmawiać.
N: Dobrze- usiedliście obok siebie na kanapie. Chłopak złapał cię za rękę i mocno ścisnął- O co chodzi?
Ty: Jej, nie mogę uwierzyć, że jesteśmy ze sobą tak długo, że pokonaliśmy tyle przeszkód a za kilkanaście dni będziemy już małżeństwem.
N: To jest coś pięknego, nic nie  zniszczyło naszej miłości.
Ty: Masz rację, ale...
N: Ale...?
Ty: Czy nie jesteśmy za młodzi na ślub? Ja mam dopiero 19 lat, ty chyba w tym wieku nawet nie myślałeś o nim. O założeniu rodziny, ognisku rodzinnym?
N: Nie, nie myślałem, ale tylko dlatego, że ciebie nie znałem. Od momentu jak pierwszy raz cię zobaczyłem, zapragnąłem, być z tobą i tylko z tobą. Chciałem żebyś była moją żoną i matką naszych dzieci. Od trzech lat tylko tego chciałem- zapadła chwila ciszy.- Nie chcesz tego ślubu?- widziałaś w jego oczach smutek i strach.
Ty: Ja po prostu się boję że nie damy rady, że zranimy siebie nawzajem. Jesteśmy młodzi, a sam wiesz co robiłeś w moi wieku, nie wiem czy ja dam radę wyrzec się tych wszystkich pokus. Picia do upadłego, podrywania innych, próbowania czegoś zwariowanego i niebezpiecznego.
N: Ale małżeństwo tego nie wyklucza. Pamiętasz jak miałaś 17 lat i poszliśmy na urodziny Harrego? Choć byliśmy razem, spiłaś się do tego stanu, że wskoczyłaś na stół i zaczęłaś tańczyć.- zaśmiałaś się.- Albo jak na biwaku zatrzasnąłem wszystkie rzeczy w samochodzie, włącznie z kluczykami, i wracaliśmy do domu autostopem
Ty: Nigdy tego nie zapomnę, myślałam, że cię zamorduję!
N: Ślub nie zabrania nam dalej robić takich rzeczy, chodzenia do klubów, picia do upadłego, robienia głupich rzeczy. A wierz mi będziemy robić znacznie więcej, bawiąc się przy tym wyśmienicie.
Ty: Naprawdę.
N: Oczywiście, będziemy najbardziej zwariowanym małżeństwem jakie kiedy kolwiek istniało- obydwoje zaczęliście się śmiać, po czym wasze usta połączył namiętny pocałunek.
Kilkanaście dni później
T.T: Gotowa?- zapytał podając ci rękę
Ty: Tak, tato, proszę tylko mnie nie puszczaj
T.T: Never
Gdy organy, zaczęły grać odpowiedzią pieśń, twoje druhny, jedna po drugiej zaczęły iść do ołtarza. Teraz była wasza kolej.
T.T: Teraz ty kochanie- szepnął do wnuczki. Dziewczynka pokiwała głową i ruszyła. Po kilku jej krokach, ruszyłaś oparta o ramię ojca. Serce waliło ci, tak głośno i nie regularnie, że myślałaś, że zaraz zemdlejesz. Słyszałaś ciche dźwięki zachwytu, jakie wychodziły z ust twojej i Nialla rodziny. Właśnie Niall! Przez tres, nie mogłaś się skupić. Spojrzałaś przed siebie. Jest, stał po prawej stronie w czarnym, perfekcyjnie dobranym garniturze. Lekko uśmiechał się w twoją stronę. Teraz twoje serce chciało być tylko przy nim, czułaś jak rwie się w stronę chłopaka. Odległość która was dzieliła, wydawała ci się potwornie długa. Twój tata widząc że jak najszybciej chcesz się znaleźć obok ukochanego, przyśpieszył kroku. Po chwili byłaś już pod ołtarzem. Twój tata, puścił twoją dłoń i oddał ją Niallowi.
N: Wyglądasz nieziemsko- szepnął ci do ucha. Przez tak wielką ilość uczuć, które się w tobie kłębiły, nie dałaś rady z siebie nic wydusić. Po prostu się uśmiechnęłaś.
Ksiądz zaczął ceremonie. Gdy w końcu przyszedł czas na przysięgę, nie wytrzymałaś i pod koniec z twoich oczu poleciały łzy szczęścia.
K: A teraz pan młody może pocałować panią młodą- na te słowa, Niall podniósł twój welon i powoli zbliżając się do ciebie pocałował tak, jak jeszcze nigdy. Za pleców słyszałaś jak ktoś nie wytrzymał i zaczął płakać. Zapewne to twoja mama, która się wzruszyła.
Gdy wyszliście z kościoła, wszyscy wam gratulowali i życzyli szczęścia. Od tamtego momentu z twojej twarzy uśmiech nie znikał. 
Wesele było w małym pałacyku, na obrzeżach Londynu, gdzie wszyscy bawili się wspaniale.
A co do twoich obaw, znikły jak bańka mydlana. Masz najwspanialszego męża na świecie, i tylko to się liczy.

Z kim następny imagin z Zaynem, Louisem czy Liamem?

sobota, 25 sierpnia 2012

28.Twenty-eight

Dziś tylko króciutki z Zaynem, mam pomysł na dłuuugaśny imagin z mulatem. Ale najpierw z Liamem i Niallem :D

Zayn
Z: Myślisz, że się jej spodoba?- zapytał zestresowany.
Li: Na pewno, ostatnio słyszałem, jak rozmawiała z koleżanką i powiedziała, że chciałaby żeby jej zaręczyny były romantyczne, pełne kwiatów i świec. Więc spełniliśmy wszystkie wymogi.
Z: Racja. Ojej zaraz przyjdzie, dzięki Liam, za pomoc ale teraz uciekaj, nie chcę, żeby [T.I] cię tu spotkała.
Li: Jasne, tylko pamiętaj, nie denerwuj się, wszystko pójdzie dobrze- powiedział i wyszedł z domu chłopaka.
Byłaś umówiona z Zaynem, o 17, w jego domu. Byłaś punktualnie. Podeszłaś do drzwi i zapukałaś. Nikt ci nie otwierał, nacisnęłaś na klamkę, drzwi były otwarte. Niepewnym krokiem weszłaś do domu. To nie w stylu Zayna, nie zamykać drzwi.
Ty: Zayn... jesteś tu??- krzyknęłaś idąc w stronę salonu- O mamusiu...- wymknęło ci się wchodząc do salonu. Wszędzie były kwiaty, podłoga była usnuta płatkami czerwonej róży, wszędzie stały świece. Z zaskoczenia usiadłaś na kanapie.
Z: Hej piękna- odezwał się głos.
Ty: Co...Co...co to jest??- zapytałaś nadal oszołomiona.
Z: Niespodzianka...-klęknął przed tobą i zaczął.- Może kilka osób uzna, że to szaleństwo, dwójka, tak młodych ludzi jak my, kochają się nad życie. [T.I] znamy się od 2 lat, i dzięki tobie te 2 lata, należą do moich najlepszych lat. Każdy dzień, zaczynałem sprawdzeniem, czy jesteś ze mną, czy nie odeszłaś. Może, czasami zachowywałem się jak wariat, ale to miłość tak na mnie działa.- wyjoł z kieszeni małe czerwone pudełeczk .- [T.I][T.N] czy zechcesz, zostać moją żoną, urodzić mi gromadkę dzieci i nie zostawiać mnie aż do śmierci...?
Z twoich oczu poleciały łzy szczęścia.
Ty: Nie
Z: Jak to nie?- zapytał zszokowany
Ty: Żartowałam. Oczywiście że chcę- chłopak założył ci pierścionek na palec. A ty mocno się w niego wtuliłaś.- Ale będziemy musieli poważnie porozmawiać o tej gromadce dzieci...

Widzieliście naszych ciasteczkowych potworów :) Jeśli nie, macie tutaj link :)

piątek, 24 sierpnia 2012

27. Twenty-seventh

Blog wraca, do aktywnych :) Lecz nie wiem czy na długo... Są dwie sprawy, które podepchnęły, taką myśl o skończeniu prowadzenia bloga.
1. Szkoła- jestem w ostatniej klasie, i wiem, że jeżeli chcę dostać się do wymarzonego liceum muszę wziąć się do roboty i zacząć w końcu zakuwać. Nie wiem, czy znajdę czas, na pisanie imaginów.
2. Ostatnio weszłam na bloga, który trwa krócej od mojego, a bije mnie we wszystkim, w wyświetlaniu bloga, obserwatorach i w komentarzach (ma ich od 10-20). Nie wiem czy jest sens, tracić czas na pisanie jeżeli nikt nie wchodzi i nie komentuje. 
Możecie pomyśleć, że się użalam, nad sobą, ale to nie jest tak. Robię to dla was, ale jeżeli wam nie podchodzi to co robię, to z tym skończę.
No dobra koniec gadania, imagin z Harrym 
37. Harry
Zapowiadał się kolejny nudny wieczór spędzony przed telewizorem, z lampką wina. Gotowa, usiadłaś na kanapie i włączyłaś telewizor. Przeskakiwanie po kanałach, przerwał ci telefon.

Ty: Halo- odezwał się w słuchawce głos dobrze ci znany.
H: Hej [T.I], co tam porabiasz?
Ty: Harry! Ja a nic spędzam wieczór z butelką wina przed telewizorem
H: Super, w takim razie będę u ciebię za 15 min. Zabieram cię na kolację
Ty: Nieźle brzmi... A gdzie dokładnie?
H: A to już niespodzianka...Szykuj się zaraz u ciebie będę
Rozłączyłaś się i pobiegłaś na górę ubrać się w coś bardziej odpowiedniego od szarego dresu. Po kilkunastu minutach w drzwiach stanoł loczek. Wyglądał jak zawszę wspaniale. Ciemne dżinsy, biała koszula i trampki
H: Hej mała-żucił po czym złożył na twoich ustach pocałunek. Właściwie to nie byliście razem...byliście dla siebie przyjaciółmi z plusem.
Ty: Heej-rozmażyłaś się na chwilę. Nie podobał ci się już ten układ, chciałaś czegoś więcej... jego.- To gdzie idziemy?-zapytałaś zamykając dom.
H: Mówiłem, że to niespodzianka...
Wsiedliście do auta chłopaka. Zachowywał się troszeczkę dziwnie, a może tylko ci się zdawało...
KILKA MINUT PóŹNIEJ
Ty: Twój dom...?!- powiedziałaś zdziwiona.
H: Jeśli ci nie odpowiada to możemy pojechać gdzieś indziej...
Ty: Nie tu jest dobrze-złapałaś chłopaka za ręcę.- Poprostu się troszeczkę zdziwiłam, nie często jem u ciebie kolacje.
H: No to trzeba to nadrobić.-Pociągnoł cię w stronę domu
Usiadłaś na fotelu, i z ciekawością przyglądałaś się loczkowi, który krzątał się w kuchni.
Ty: Pomóc ci...- zapytałaś, czując zapach przypalenia dochodzący z kuchni.
H: Poddaję się, jestem najgorszym kucharzem w histori świata.- zaśmiałaś się, a loczek sięgnoł po telefon.- Chinszczyzna czy pizza?
Ty: Chinszczyzna- chłopak wybrał numer i zamówil dużą ilość jedzenia, po czym otworzył wino, nalał lampkę dla waszej dwójki, i usiadł obok ciebie.
H: Dawno już nie siedzieliśmy tak jak teraz... we dwoje... sami...
Ty: To prawda, żadko się spotykamy w tak szczupłym towarzystwie. Może to przez to, że każde z nas ma swoje, zabiegane życie...?
H: Ale bez względu na to jak będę zapracowany i tak zawsze znajdę czas dla mojej przyjaciółki... zawsze...-przysunoł się do ciebie i powoli bliżał usta do twoich...dzieliły je już tylko kilka centymetrow...
<Nie nie mogę tego dalej ciągnąć...- mówił ci rozum> Odsunełaś się od chłopaka. Zdziwiło go to, nie takiego zakończenia się spodziewał. Z tej mało konfortowej sytuacji wybawił cię dzwoek do drzwi.
Ty: To pewnie nasze jedzenie- uśmiechnełaś się do loczka.
H: Tak, pewnie tak...- wstał z kanapy i podszedł do drzwi. Wrócił po kilku minutach z dwoma reklamówkami z chińskim znaczkiem.- Głodna?
Ty: Nawet nie wiesz jak bardzo- podeszłaś do niego i wziełaś kartonik. Znowu usiedlioście na kanapie. Zajadając i oglądająć film komentowaliście każdego bohatera po kolei. Było, tak jak kiedyś...normalnie. Ale czy właśnie tego chciałaś...? Czy chciałaś, żeby Harry był tylko przyjacielem...? Chyba nie, brakowało by ci go i  jego pocałunków.
Film skończył się po północy. Wstałaś i zaczełaś się ubierać.
H: Co ty robisz...??
Ty: A nie widać, ubieram się.
H: Żartujesz? Nie pozwolę ci szlajać się tak późno sama po londynie...!
Ty: No to mnie odwieź...
H: Nie mogę, piłem,a nie można prowadzić po pijaku.  
Ty: No to co proponujesz?- zapytałaś zrezygowana.
H: Zostań u mnie. Mam duży dom, dużo łóżek... choć muszę ci powiedzieć, że moje jest najwygodniejsze...- posłał ci zadziorny uśmieszek.
Ty: Niewątpie, ale ja jednak skuszę się na łóżko w pokoju gościnnym.
H: Jak chcesz, ale ominie cię wspaniała noc z... moim łóżkiem.-I właśnie za to go kochałaś... za jego sposób bycia.
Poszłaś się wykompać, a loczek poszedł odnaleźć w szafie, coś, co nadawało by się jako piżama dla ciebie. Owinięta ręcznikiem, weszłaś do pokoju. Na wielkim dwuosobowym łóżku leżała niebieska koszula i... Harry. Słysząć twoją obecność w pokoju loczek podniusł głowę. Powoli i precyzyjnie zmierzył cię wzrokiem, od dołu do góry.
Ty: Chyba nie znasz takiego zwrotu, jak "dyskretne spojrzenie"- żuciłaś oschło, po czy sięgnełaś po koszulę. Jednym zwinnym ruchem, znalazła sie na twoim ciele, zamiast ręcznika.
H: Coś się stało? 
Ty: Nie, o co?
H: Poprostu zachowujesz się dziwnie, tak... oschle w stosunku do mnie.
Ty: Zdaje ci się
H: Wątpie-powoli zaczoł się do ciebie zbliżać. Nie chciałaś żeby to doszło tak daleko jak ostatnio, dlatego jednym  zwinnym ruchem zrobiłaś unik i powiedziałaś
Ty: Już późno, pogadamy jutro, dobrze.
H: Dobrze, dobranoc kolorowych snów- i wyszedł z pokoju. Z poczuciem winy, położyłaś sie do łóżka i usnełaś.
Rano próbował obudzić cię głos dochodzący z strony drzwi, lecz twoje zmęczenie było silniejsze. Przewróciłaś się na drugi bok i wsunełaś głowę w kołdrę. Lecz osoba była  potwornie natrętna. Wskoczyła na łóżko i próbowała cię łaskotać.
Ty: Harry idioto, zostaw mnie w spokoju!- krzyknełaś, jeszcze bardziej zakopując się w pierzynie.
N: Harry...? Jaki Harry- do twoich uszu, dopiegł dobrze ci znany głos. Wykopawszy się w pościeli ujżałaś  Nialla siedziącego obok ciebie.
Ty: Niall?!? Co ty tu robisz?- zapytałaś przytulając blondyna.
N: Przyjechałem ci, a właściwie wam pomóc.
Ty:Pomóc? Ale ja nie potrzebuje pomocy.
N: Doprawdy.. w takim razie powiedz mi co jest midzy tobą a Harrym?
Ty: Nic- odruchowo zkłamałaś.
N: Nie jestem ślepy, ani głuchy! Łączy was coś więcej niż przyjaźń. Lecz z rozmowy z Harrym wywnioskowałem, że odpychasz jego uczucie, lecz to bez sensu, bo widzę, jak na niego patrzysz. Wyjaśnij mi to bo się pogubiłem...
Cicho westchnełaś, usiadłaś po turecku i spojrzałaś na przyjaciela.
Ty: Co ci powiedział Harry? Powiedział kim dla niego jestem?
N: Zależy mu na tobie. Nie powiedział tego wprost, ale to widać. Znasz Harrego, on nie umie rozmawiać o uczuciach otwarcie. Ale powiedział, że nie może cię stracić i że zrobi wszystko, żebyś poczuła do niego to co on czuje.
Zamyśliłaś się na chwilę.
N: Jest na dole w kuchni robi śniadanie. Pogadaj z nim.- chłopak przytulił cię i wyszedł z pokoju. Wstałaś i poszłaś do łazienki. Znalazłaś tam ciemne dżinsy i białą koszulkę w serek, a na bluzce karteczkę:
Spodnie znalazłem w szafie (prawdopodobne, że są twoje...) 
Bluzka jest moja, jak nie będzie pasować to wiesz gdzie jest moja szafa.
Poszłaś się wykompać. Ubierając cię znów poczułaś zapach loczka, zakręciło ci się aż w głowie. Gdy doszłaś do siebie, zeszłaś na dół. Zauwarzyłaś Harrego siedzącego w ogrodzie, przy stole.
Ty: Dzień dobry- powiedziałaś i usiadłaś na przeciw niego.
H: O dzień dobry, jak się spało?
Ty: Dobrze, do puki, Niall nie przyszedł- chłopak, uśmiechnoł się pod nosem.- A tak właściwie, gdzie on jest?
H: Musiał coś załatwić. Zdziwiłem się troszeczkę, że nie zostanie na śniadaniu, narobiłem naleśników jak dla wojska.
Ty: Czy to te słynne naleśniki a'la Styles?- zapytałaś biorąc jeden.
H: To jest jedyna potrawa, którą umiem przyrządzać. Smakuje ci?- ugryzłaś kawałek, był naprawdę dobry.
Ty: Pycha, Harry...?
H: Nom
Ty: Mogę się ciebie o coś zapytać?- chłopak odłożył sztućce i wyprostował się na krześle.
H: Pytaj.
Ty: Kim dla ciebie jestem...? Przyjaciółką, czy kimś więcej...?- po chwili ciszy odpowiedział.
H: Nie jesteś dla mnie tylko przyjaciółką. Chciałbym, żebyś była dla mnie kimś więcej, ale widzę, jak się zachowujesz. Jeżeli ty nie czujesz do mnie tego samego co ja, to ja to zrozumiem. Przyjaciel też mi pasuje.
Ty: Głupek z ciebie wiesz? Zachowywałam się tak, bo miałam, już dość tego głupiego tego głupiego układu między nami. Chicałam czegoś więcej... więcej ciebie! Więcej twoich pocałunków , więcej twojego dotyku.
H: Od dziś będziesz miała go pod dastatkiem.- Podnoscie się z krzeseł i łączycie w pocałunku, lecz już nie przyjacielskim :)